Dzisiejszy dzień był wspaniały, naprawdę wspaniały. Byłam szczęśliwa i mogę szczerze przyznać, że to były moje najlepsze święta w życiu. A potem weszłam do pokoju, spojrzałam przez okno na wschodzący księżyc i ogarnęła mnie fala cholernego smutku, który rozbija moje jestestwo na atomy i poczułam, że mam głęboką depresję. Nienawidzę takich huśtawek nastroju, strasznie mnie wykańczają.
Czasem brakuje mi kogoś, do kogo mogłabym się tak po prostu przytulić. Kogoś, do kogo mogę przyjść, wtulić się w ramiona i powoli pozbierać wszystkie swoje rozbite kawałki. Kogoś, kto nie będzie pytał, dlaczego jestem smutna, tylko mnie pocieszy. Kogoś, kto mnie będzie bezwarunkowo kochał. I nie chodzi o to, że chcę mieć chłopaka. Chciałabym mieć po prostu taką osobę.