Kolejny zjebany weekend... Wczoraj obudziłam się zdołowana, potem jeszcze Patrycja wszystko zjebała, bo miała nie mówić o czymś Martynie, a powiedziała. Super ;/ Teraz ona ciągle się ze mnie naśmiewa. Taa, gdyby wiedziała o wszystkim, o tym co przemilczałam to nie byłoby jej tak do śmiechu.
Powiedziałam, że więcej do niej nie przyjdę, ale chyba będę musiała iść oddać jej słuchawki i chemię, bo ona jest chora i nie przyjdzie. Tak mi się cholernie nie chce do niej iść... Gdyby nie to co wczoraj, to poszłabym z przyjemnością i spędziła kolejny miły wieczór, np. taki jak w piątek. Moglibyśmy znowu pograć w państwa-miasta (Egipt to państwo czy miasto?) albo w quiz o Europie i umierać przy tym ze śmiechu. Ale te kilka słów za dużo zmieniło. Nie mam zamiaru znowu oglądać jej kpiącego uśmieszku na twarzy, tych znaczących spojrzeń. A może tylko jej to zaniosę i nie będę nawet wchodzić? W sumie mogę tak zrobić. Tak to byłoby najlepsze rozwiązanie. A więc idę, zobaczymy jak to wszystko się poukłada.
Bye.