Dzisiaj wcześniej w domku bo urwałam się z anglika ;)
Właściwie to tak zupełnie przypadkowo wyszło. Przez 3 lekcje mieliśmy próby do przedstawienia na 3 maja. Gdy po ostatniej, z samego dołu doczłapałam się na samą górę, zobaczyłam, że pod klasą nikogo niema. Ucieszyłam się i schodzę na dół. Na 2 piętrze patrzę, a tu Dzióbek rozmawia z naszą wychowawczynią, a obok czeka na niego Rolas. To zagadałam do niego:
- Już myślałam, że całą klasą spieprzamy z angielskiego...
- No bo spieprzamy.
- No co ty?! Ale fajnie!
- Dawaj na dół. Dzióbi, nawet Olga idzie.
Jak zeszliśmy do szatni to Hubert powiedział, że on zostaje. Dzióbek też nie chciał iść, bo i tak miał zwolnienie z 20 minut, a ma już dużo nieobecności. Andzia szła do domu, Szulcik też już zaginął w akcji. Rymarz zaczął prosić Dzióbka, żeby też poszedł. W końcu przerwa się skończyła i wyszłam myśląc sobie: "Oni niech robią sobie co chcą, ja tu nie zostanę". Ale jak przyszło co do czego to prawie nikt nie uciekł. Jak zwykle.
No więc ja poszłam do tego swojego Oriflame. Po drodze już planowałam sobie co będę robić przez te 3 godziny. Właściwie i tak nie miałam kasy, nie chciało mi się w taki upał szlajać po mieście, a na wcześniejszy autobus bym nie zdążyła. Akurat spotkałam tam panią Ewę, która podrzuciła mnie do domu.
Teraz chcę się postarać, żeby w miarę możliwości pisać codziennie. Mam nadzieję, że mi się uda ;)