wtorek, 31 maja 2011

Koniec rehabilitacji

Ostatnio nie miałam czasu pisać, gdyż bardzo efektywnie nadrabiałam czas stracony w szpitalu :P Jaśniej mówiąc imprezowałam.

Kiedy jeszcze byłam w szpitalu, a Aga już wyszła mi i Karoli strasznie się nudziło. Efekty są takie:

Warkoczyki mi się znudziły i na drugi dzień je zdjęłam. Potem ogromną frajdę zapewniły nam odwiedziny Dzióbka i Oliego bo przynieśli słodycze, żebyśmy nie pomarły z głodu ;) Mniam :P
Była jeszcze czekolada ale...
A potem wyszłam na przepustkę. Oj działo się, działo...
Obowiązkowo zaliczyłam imprezę nad Iną. Na dodatek Bancio stawiał. Wróciłam o 5 ^^ W zasadzie jak szłam na i jak wracałam było prawie tak samo jasno :D

I znowu wróciłam do szpitala na kilka dni. Ale w czwartek już wyszłam. Dzięki Bogu!

W piątek pojawiłam się w szkole. Kiedy wchodziłam powitało mnie chóralne "ooooooooooooooo" w wykonaniu większości chłopaków z mojej klasy. :D Stęskniłam się strasznie za wami :***
Wszyscy cieszyli się z mojego powrotu, usłyszałam masę miłych słów.

Zaczął się weekend. Trzy wieczory spędziłam w Strumnianach z Martyną. Piątek zupełnie przypadkowo, bo Nyksiu, Duni i Bodzio nas wzięli. Tam umówiłyśmy się na sobotę. Soboty w połowie nie pamiętam ^^ Ale mam zdjęcia sprzed impry (ta bluzka nie jest już tak biała ;/ )



A w niedzielę opowiadaliśmy to co się działo. Każdy tyle ile pamiętał.

I znowu szkoła. Nic ciekawego się nie działo. Odmówiłam tylko pisania sprawdzianu z gegry. Piszę jutro. Większość czasu spędzam z tym wariatem Olim. Na wychowawczej nudy się skończyły. Miałam dzisiaj rajstopy. Miałam. Zaciągnęły się o krzesełko i poszło mi oczko. Rymarz uznał więc, że zostanie projektantem mody i zrobi mi emorajstopy. Zaraz rzucili się jeszcze Hubert, Szulcik, Leon i Pietras. Po tych nieszczęsnych rajstopach zostały tylko strzępy. Ale zapobiegawczo wzięłam drugie... w których też poszło oczko. Resztę dnia spędziłam "goła" a chłopacy się nabijali, że "Teraz sama natura". Czuby :P
I reszta fot.

sobota, 14 maja 2011

Jak mija mi czas w szpitalu


     W szpitalu wcale nie jest tak źle. Mam fajne koleżanki, odwiedzają mnie znajomi, mamy miłego rehabilitanta pana Grzegorza (który twierdzi, że to my mamy dziwne skojarzenia a to on je ma ;p ), 3 proste lekcje dziennie. Zawsze robimy jakąś zwałę, śpiewamy piosenki o Joli (To Jola, bogini seksu, jest napalona...) i te nasze wieczorne rozmowy. Po zajęciach mam masę czasu na nudy. Od 14:15 nic nie robię. Najbardziej czekam na odwiedziny. To główny punkt dnia, bo to one wypełniają tę pustkę.



Dziękuję mojemu kochanemu wariatowi za to, że mnie odwiedza i dzwoni po nocy. ;* Bez Ciebie byłoby mi dużo smutniej.



Chociaż czasami mam ochotę uciec stamtąd i skryć się bezpiecznie w czyichś ramionach, które ochronią mnie przed całym światem. Bo czasem w szpitalu łapię mega doła. Bo mam aż nadto czasu na przemyślenia. Kiedy tak myślę to zdaję sobie sprawę jaka jest prawda. A prawda jest gorzka i boli ;(

Foty też są.


Z Agatą
Aga i Karola
Ściany przy moim łóżku
Widok za oknem
Ambitne riposty nad zlewem
Gwiazdy w wykonaniu Filipa xd

Atak na Kliniska

       Tak właściwie zapomniałam wspomnieć że w minioną sobotę wybrałam się z Paulą i Martyną do Klinisk, bo moje kochane wariatki stwierdziły, że skoro w szpitalu mnie nie karmią to one to zrobią.  Wiec pojechałyśmy na hamburgery ;D I tak jechałyśmy, jechałyśmy, jechałyśmy..... Nie przejechałyśmy jeszcze połowy trasy a Martyna już chciała zostać w lesie i poczekać aż my tam pojedziemy same i przywieziemy jej żarcie. Ale nie ma tak łatwo. Kilka kilometrów dalej zatrzymała się na poboczu wcisnęła mi rower i pobiegła w las. Do tej pory nie wiem co ona tam robiła, bo na pewno nie sikała xD
Jakoś w końcu dojechałyśmy. Wbijamy się do baru "Pod Borem", spoglądamy na menu i ceny nas załamały. Jedyne co się opłacało kupić to chyba kaszankę z cebulką za 6 zł hahaha. No ale w końcu zdecydowałyśmy się na cheeseburgery i pepsi. Wyszłyśmy na zewnątrz. Pierwsze co zauważyła Paulina to miseczkę z cukrem, który chciała schować do torebki. Potem "doprawiłyśmy" Martynie hamburgera. Jak już wracałyśmy to z nudów porobiłyśmy foty przy znaku. Okazało się, że było tam ogromne mrowisko i było słychać jak mrówki chodzą. A potem na cały głos śpiewałyśmy "Stokrotkę" i różne inne, dziwne piosenki.
Obowiązkowo zrobiłam foty.






sobota, 7 maja 2011

Przepustka :D

    Boże jak ja się cieszę, że jestem w domu!!!!
Zacznę od początku. W czwartek pojechałam do szpitala. Godzinę i pięć minut czekałam na przyjęcie, potem zakładali mi kartę, więc trochę to trwało. W końcu zaprowadzono mnie na oddział i do mojej sali. Wyobrażałam to sobie trochę inaczej. Cztery łóżka, cztery szafki, cztery całe popisane ściany, kosz i zlew. Na sali mam Jolę, Agatę i Karolinę. Jedzenie wiadomo - bleeeee. Byłyśmy głodne to poszłyśmy do Magnuma na frytki ^^. Nie było nas raptem 20 minut a taki opieprz dostałyśmy od pielęgniarek... Ordynator za to się z tego śmiał :P Cztery razy dziennie chodzę na ćwiczenia, mam 3 lekcje (geografię z panem Zalicińskim ^^), bicze wodne i gorące okłady na prawą nogę, bo jest krótsza. Gdzieś tak od 15-16 już się nudzimy.
Ogólnie jest w porządku tylko przymieramy głodem i z nudów. Więc niech wszyscy wbijają
Staszica 16
piętro 3
sala 4
łóżko po lewej pod oknem ^^
godz. 15-20
Jako łapówki przyjmuję prowiant, płyty z muzyką i ewentualnie jakiegoś kwiatka czy inne badziewie :P
Czekam na was!!

Za tydzień wrzucę jakieś foty z pobytu, bo muszę jeszcze znaleźć ładowarkę do fona ;**

środa, 4 maja 2011

Szpital

        Jutro idę do szpitala. Tak się cieszę, że tylko sz.... ehh, lepiej nie kończę. Bo to nie miało być tak! Miałam się z całą klasą pożegnać, a tu prawie nikt nie wie. Masakra. Nie chcę i już ;(  Tam na kompy są kolejki! Nie będę miała kontaktu ze światem, bo wiem, że nikt mnie nie odwiedzi. Mama mi powiedziała, że do mnie nie przyjedzie bo i tak w weekendy będę w domu, a jak zatęskni to zadzwoni. Poza tym nie mam stroju kąpielowego, bo tam są zajęcia na basenie. Chociaż z drugiej strony jest basen, masaże, odpocznę od szkoły, rodziców... Tak, pobyt w szpitalu ma też plusy. Mam jednak nadzieję, że ktoś mnie odwiedzi :*

wtorek, 3 maja 2011

Leśna piaskownica

     Korzystając z ładnej pogody razem z moją siostrą i jej córeczką poszłyśmy na spacer do lasu. Mam jedno swoje ulubione miejsce, gdzie jest świetna polana i dół z piaskiem, takim jak na plaży. Wzięłyśmy więc zabawki i poszłyśmy. Po długiej drodze (jakieś 2 km w las) zza zakrętu ukazała się polana. Wyjęłyśmy małą z wózka, wzięłyśmy zabawki  i poszłyśmy do "piaskownicy". Ale że z Weroniki jest taki mały "Jasio Wędrowniczek", to zaraz zaczęła zwiedzać teren, a w tej piaskownicy nawet się nie pobawiła. Ganiała trochę z psem, przewracała się, właziła na różne górki. W pewnym momencie usłyszała lecący samolot i bidulka się przestraszyła. W końcu słońce zaszło za chmury, zrobiło się zimno i wróciłyśmy do domu.
Fotorelacja ze spaceru:













Dzisiejsze perypetie

       Dziś pogoda była nie najlepsza. Na szczęście po południu wypogodziło się, więc wzięłam psa i wspólnie wyruszyłyśmy na spacer. Poszłyśmy do lasu niedaleko Iny. Funia wyszalała się, przepłoszyła żurawia, goniła sarnę. Ja rzucałam jej patyki i szyszki, ale szybko się tym znudziła. Więc korzystając z okazji, że okolica jest przecudna, porobiłam zdjęcia, nazrywałam sobie kwiatów. Miałam jeszcze kilka świetnych ujęć, chciałam pstryknąć fotkę sarnie, no ale oczywiście musiała zadzwonić Martyna. Bo miała mi tyyyyyyle do opowiedzenia o tym jak nawaliła się na dwóch imprezach i kogo na nich przelizała. Na imprezach, na które nie raczyły mnie wziąć, nawet nie powiedziały że jadą, mendy :( No i oczywiście poszły na jeszcze jedną imprezę. Nie chciałam iść, mnie nikt nie zapraszał, poza tym, mimo wszystko jest zimno i nie czuję się najlepiej. Kiedy wróciłam, mama kazała mi iść przykryć magnolię, żeby nie zmarzła, no i oczywiście zaatakowała mnie furtka. Kiedy ją otwierałam to odskoczyła i cały impet został skierowany na mój kciuk. Ała! Potem pomagałam mamie piec ciasto którego nie lubię. Kiedy skończyłyśmy to oglądałam TV, leżałam na kanapie i się trzęsłam, bo nie chciałam się przykryć kocykiem, bo od razu bym zasnęła. Pomimo tych wszystkich perypetii dzień był na +
I kilka pstyków: