Tak właściwie zapomniałam wspomnieć że w minioną sobotę wybrałam się z Paulą i Martyną do Klinisk, bo moje kochane wariatki stwierdziły, że skoro w szpitalu mnie nie karmią to one to zrobią. Wiec pojechałyśmy na hamburgery ;D I tak jechałyśmy, jechałyśmy, jechałyśmy..... Nie przejechałyśmy jeszcze połowy trasy a Martyna już chciała zostać w lesie i poczekać aż my tam pojedziemy same i przywieziemy jej żarcie. Ale nie ma tak łatwo. Kilka kilometrów dalej zatrzymała się na poboczu wcisnęła mi rower i pobiegła w las. Do tej pory nie wiem co ona tam robiła, bo na pewno nie sikała xD
Jakoś w końcu dojechałyśmy. Wbijamy się do baru "Pod Borem", spoglądamy na menu i ceny nas załamały. Jedyne co się opłacało kupić to chyba kaszankę z cebulką za 6 zł hahaha. No ale w końcu zdecydowałyśmy się na cheeseburgery i pepsi. Wyszłyśmy na zewnątrz. Pierwsze co zauważyła Paulina to miseczkę z cukrem, który chciała schować do torebki. Potem "doprawiłyśmy" Martynie hamburgera. Jak już wracałyśmy to z nudów porobiłyśmy foty przy znaku. Okazało się, że było tam ogromne mrowisko i było słychać jak mrówki chodzą. A potem na cały głos śpiewałyśmy "Stokrotkę" i różne inne, dziwne piosenki.
Obowiązkowo zrobiłam foty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz