sobota, 27 października 2012

Krótkie podsumowanie wakacji

                             A więc dopiero teraz zawiało mnie znowu ;)  Co wydarzyło się u mnie od 13 maja?
Złamane serce, Majówka, której nie pamiętam, wieczorna kąpiel w Inie, miłe wieczory z Martyną, średnia 4,71, kompletnie popieprzony i zakręcony alkoholowy biwak w Nowej Dąbrowie ;D , praca na malinach, Paula zdała prawko, podróże stopem, plażowanie na Miedwiu, akcja z tym Panem, która nieprzyjemnie zaprocentowała ;/ , biwak w Krzemieniu - alkodemolka i wszechobecne pióra, wspaniały wypad z paczka do Miedzyzdroji, ponosił mnie melanż (jak to ładnie nazywa Agu), przeżyłam bardzo bliskie spotkanie z trąbą powietrzną, rozwiązywałam trudne sprawy małżeńskie Pauli i Bartka oraz Martyny i Dżonego, wybrano mnie do pocztu sztandarowego szkoły, wieczory u Wioli pierwszy raz do 10 lat, wypad do kina zakończony niespodziewanym brakiem powrotu do domu, wycieczka klasowa, połowinki, remont domku po babci.

Ogólnie wakacje były świetne - kompletny luz, zupełny brak kontroli rodziców, wracałam o której chciałam w różnym stanie, wszystko co zarobiłam wydawałam na bieżąco. Super się opaliłam, jeszcze nigdy w życiu nie byłam takim mudżynem ^^  Za cały makijaż wystarcza mi tusz do rzęs. Poznałam zajebistych ludzi, z którymi wspaniale spędzałam czas.
Mudżyn :D

Złamane serce - tak, tak, niestety ale tak bywa, do tego doszedł też później rozsądek. Nie wiem co dalej z tym Panem, właściwie to od 23.07 nic się nie wydarzyło. Ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza ;)

Nowa Dąbrowa - namiotowanie z Martyną i Malutką, było super. Niby tylko kilka dni, ale były one naprawdę długie. Może dlatego, ze mało co spałyśmy, ciągle coś się działo. Ludzie byli super - mili, fajnie spędzało nam się razem czas.

Biwak w Krzemieniu - Z Alą, Olą, Martą, Agą i Wiką kilka dni spędziłyśmy w domku nad jeziorem. Ładnie się zaopatrzyłyśmy bo miałyśmy imprezować dwa dni. Ostatecznie był to tylko jeden wieczór, ale w życiu nie przeżyłam imprezy takiej jak ta. Było mnóstwo śmiechu, wygłupów, mój tekst "Idziemy na dupy!!!!", piosenka "Pokaż cycki", bitwa na poduszki. Jedna się rozerwała i wszystkie pióra pokrywały dosłownie wszystko: łóżka, podłogę  łazienkę  nasze rzeczy, stół, bujawkę i pół ośrodka. Na początku jarałyśmy się, ze jest jak w niebie, robiłyśmy sobie w nich zdjęcia. A na drugi dzień trzeba było to wszystko sprzątnąć. Relaksowałyśmy się na plaży i w wodzie, poznałyśmy miejscowych. Żal było wyjeżdżać.



 Połowinki - nie spodziewałam się że będą tak udane. Muzyka, ludzie, klimat - po prostu zajebiste, nie da się tego inaczej opisać. Miałam na nie z kimś iść, ale wyszło jak wyszło. A Pan powiedział że żałuje bo mógł ze mną iść. I niech żałuje .. Po połowinkach nocowałam u Ali i spędziłyśmy razem cały dzień bo wyprawiała urodzinki.



Tort Ali
Żarcie brzoskwinek z Antosiem

Zaraz moje urodzinki i w tym roku robię przyjęcie dla znajomych w tym remontowanym domku. Faaajnie będzie. I duuuuuuuużo prezentów ^^ Już tylko tydzień. Tylko za co ja to wszystko zorganizuję? Oj tam jakoś to będzie... ;D Branoc :)


Wycieczka klasowa


Wycieczka klasowa
Wypad do kina

niedziela, 13 maja 2012

           Co u mnie? Jakoś leci. Dwa dni melanżu, powrót o 3. Aż nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak jutro wytrzymam  w szkole. Dobrze, że mam lekcje do 11:35 :)
           Wyjaśniła się też sprawa z pewnym panem. Długo czaiłam się do tej rozmowy ale nawet nie było kiedy pogadać, nie widywaliśmy się. A wczoraj nadarzyła się okazja i ja wykorzystałam. Wynik - trochę na minus (słowa), trochę na plus (czyny). Przynajmniej wiem na czym stoję.


Już z dziewczynami szukamy pracy na wakacje. Kiedy zarobimy trzeba gdzieś pojechać, odpocząć, zabawić się. Już nie mogę się doczekać :)
W szkole ok. Chcę się przepisać na bio-chem. Tak, będzie mi szkoda opuszczać swoją klasę, no ale muszę też patrzeć na swoją przyszłość. Chciałam zrobić to na początku roku. Zostałam. Popełniłam duży błąd.

Dobranoc. Nie wiem kiedy znowu tu mnie zawieje ;)

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Huśtawka

           Dzisiejszy dzień był wspaniały, naprawdę wspaniały. Byłam szczęśliwa i mogę szczerze przyznać, że to były moje najlepsze święta w życiu. A potem weszłam do pokoju, spojrzałam przez okno na wschodzący księżyc i ogarnęła mnie fala cholernego smutku, który rozbija moje jestestwo na atomy i poczułam, że mam głęboką depresję. Nienawidzę takich huśtawek nastroju, strasznie mnie wykańczają.
           Czasem brakuje mi kogoś, do kogo mogłabym się tak po prostu przytulić. Kogoś, do kogo mogę przyjść, wtulić się w ramiona i powoli pozbierać wszystkie swoje rozbite kawałki. Kogoś, kto nie będzie pytał, dlaczego jestem smutna, tylko mnie pocieszy. Kogoś, kto mnie będzie bezwarunkowo kochał. I nie chodzi o to, że chcę mieć chłopaka. Chciałabym mieć po prostu taką osobę.


niedziela, 26 lutego 2012

Ewidentnie to ja zjebałam...


Już przywykłam do tego, że zawsze muszę coś spierdolić.
Tylko czasami ciężko mi się z tym pogodzić.
Szczególnie gdy pęka serce.
Gdy się tak starałam.
Ale cóż...

Wiem, wiem ze to moja wina, bo przecież nie poczekasz na coś co wcale nie jest pewne i nie wiadomo ile trzeba będzie czekać. To moja wina bo mogłam szybciej poukładać swoje sprawy. To trwało zbyt długo, wiem. Nie winię Cię, że żyjesz własnym życiem. Beze mnie.
Ale przyznaję, jestem cholerną idiotką i ponoszę tego konsekwencje.



   

niedziela, 19 lutego 2012

:/

            Kolejny zjebany weekend... Wczoraj obudziłam się zdołowana, potem jeszcze Patrycja wszystko zjebała, bo miała nie mówić o czymś Martynie, a powiedziała. Super ;/ Teraz ona ciągle się ze mnie naśmiewa. Taa, gdyby wiedziała o wszystkim, o tym co przemilczałam to nie byłoby jej tak do śmiechu.
Powiedziałam, że więcej do niej nie przyjdę, ale chyba będę musiała iść oddać jej słuchawki i chemię, bo ona jest chora i nie przyjdzie. Tak mi się cholernie nie chce do niej iść... Gdyby nie to co wczoraj, to poszłabym z przyjemnością i spędziła kolejny miły wieczór, np. taki jak w piątek. Moglibyśmy znowu pograć w państwa-miasta (Egipt to państwo czy miasto?) albo w quiz o Europie i umierać przy tym ze śmiechu. Ale te kilka słów za dużo zmieniło. Nie mam zamiaru znowu oglądać jej kpiącego uśmieszku na twarzy, tych znaczących spojrzeń. A może tylko jej to zaniosę i nie będę nawet wchodzić? W sumie mogę tak zrobić. Tak to byłoby najlepsze rozwiązanie. A więc idę, zobaczymy jak to wszystko się poukłada.
Bye.

piątek, 27 stycznia 2012

My heart - TANGO DOWN

             Taa... Ty masz złamane serce i mnie też to kurewsko boli. Ale ciii... Nie musisz o tym wiedzieć. Bo po co? Przecież to nic nie zmieni.
             Czasami mam takie dni, w których nie wychodzisz z mojej głowy. Oczywiście każdego dnia o Tobie myślę. Jednak są takie dni, jak na przykład dziś, kiedy to Ty jesteś na pierwszym planie. Wystarczy błahostka, żeby przełączył mi się taki pstryczek z  Twoim imieniem. Chociaż nie, nie dziś, to zdecydowanie nie była błahostka. Sen, w którym spełniają się marzenia, te drobne ale jednak marzenia. Sen w którym spędzamy razem czas, tak po prostu wygłupiając się, kiedy wszystko jest intuicyjne i proste, mogłam się śmiać. Byłam szczęśliwa.

Dwie godziny cholernego szczęścia w tym pojebanym życiu.

          Tak, dużo o Tobie myślę, bardzo dużo. Czasem zastanawiam się czy nie za dużo. Ale to przecież normalne, że myślimy o ważnych dla nas osobach. No właśnie. Jesteś ważny. Czy nie za bardzo i czy powinieneś być ważny w taki sposób? Nie wiem.
          Ciężko tak nie wiedzieć. Nie ogarniać samej siebie. Kiedy serce i rozum mówią nieznanymi Ci językami. To wszystko jest tak niesamowicie poplątane. Tak ciężko jest mi czuć tyle emocji których nie potrafię nazwać.
          Ciężko tak nie móc porozmawiać o swoich emocjach z drugą osobą, chociaż powinnam już do tego przywyknąć. Ale mimo to ciężko. Kiedy wiesz, że nigdy nie będzie lepiej niż teraz, choć wcale nie jest dobrze i jesteś bezsilny, bo nie masz na to wpływu. Ale i tak najgorzej jest, kiedy się z tym pogodzisz, bo w tym momencie przestajesz walczyć i tracisz wszelką nadzieję. A życie staje się jak niebo bez gwiazd - jest jedną, wielką, ciemną otchłanią bez żadnego promyka szczęścia czy nadziei. Jeśli nawet pojawi się jakiś  przebłysk tych uczuć to jest słaby i blady, jest niczym w porównaniu z tym światłem, które było wcześniej. I nic nie jest już takie samo.
          Są takie wieczory, kiedy słucham muzyki, siedzę otoczona ciemnością, pogrążona w czerni, jedynym co czuję jest czerń, ta najczarniejsza, najboleśniejsza czerń  i wszystko rozpierdala mnie od środka, wręcz wypluwam krew otwartą raną w moim sercu.

I spoglądam na serduszko - jedyną cząstkę Ciebie, którą mam na własność, która ciągle jest przy mnie i o Tobie przypomina. I nigdy nie pozwolę by zniknęło. Nie ważne co się będzie działo - ono mimo wszystko będzie tam zawsze i zawsze będę je pielęgnować.


Pezet - Spadam i Dziś
Miuosh - Anioły

wtorek, 24 stycznia 2012

Ferie

             Nareszcie! Tak mamy ferie :D Nie mogłam się ich doczekać bo po sylwestrze miałam problemy z bezsennością :( No a teraz mogę się wysypiać do woli ;)
             Więc jak je spędzam? Hmm... wiadomo rozpoczęcie zostało należycie uczczone. Niestety, potem zaszkodziła mi pizza. Tak to jest jak się żre o 23. Kilka dni męczyły mnie mdłości i skurcze żołądka, ale już mi przeszło.
Dzisiaj byłam na zakupach. Portfel schudł o 200zł :( Kupiłam spodnie, spodenki (przymierzam je, spoglądam w lustro i SZOK! Boże ja mam tyłek! Skąd on się tam wziął?), jakieś takie dziergane leginsy, bluzkę, słuchawki, rudą farbę ^^, fluid, baterie, balsam-serum i bieliznę. Niby niewiele ale zawsze coś.
Postanowiłam, że biorę się za siebie. Ograniczam słodycze, fast-foody, gazowane napoje, smażone, mocno tłuste i solone potrawy. Za to więcej warzyw, owoców, czystej wody. Zrobiłam sobie już listę ćwiczeń. Miałam jeszcze biegać, ale nie mam butów. Muszę poszukać jakieś stare adidasy albo chociaż tenisówki. A jeśli będę konsekwentna to latem nie będę wstydziła się wskoczyć w strój kąpielowy (który muszę dopiero kupić).
            A latem.... Tegoroczne lato będzie wspaniałe. Pójdę do pracy na borówki. Zarobię sobie trochę. A potem jedziemy z dziewczynami w Polskę. Początkowo myślałyśmy o Poznaniu, teraz na tapecie jest Wrocław. To będzie coś :) W środku lata, w środku obcego i wielkiego miasta, same - szykuje się niezła zabawa.
Kojarzycie piosenkę Serebro - Mama ljuba? Ja tam po prostu widzę naszą trójkę za jakiś czas.


Jeśli zdecydujemy się na Wrocław (a to teraz bardziej prawdopodobne) to w maju, kiedy będą matury, jadę sama do Poznania na 2 dni.
Koniecznie muszę kupić aparat, przecież będzie co fotografować ^^ A tak przy okazji to chyba, tak na 90% będziemy miały zdjęcia z ubiegłych wakacji, z Kluk. Prawdopodobnie strach na nie patrzeć ale i tak się cieszę.

sobota, 7 stycznia 2012

            Siedzę sobie spokojnie w zaciszu mojego pokoju, zastanawiam się co napisać w tej notce. Dzisiaj dużo myślałam o tym wszystkim co dzieje się w moim życiu, jak się zmieniłam. A więc zróbmy retrospekcję...

            Po pierwsze znowu mam brata. Tak, wszystko już między nami w porządku. Już. Ale wcale tak nie było. Ta relacja naprawdę była toksyczna. Stwierdziłam więc, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Powiedziałam Ci że to już koniec, że Cię nie kocham i w tamtym momencie to było szczere. Tak, przestałam Cię kochać, na szczęście na chwile. Było Ci przykro, wiem. Mi też. A potem wszystko, dosłownie wszystko Ci wyznałam, całą historię mojego życia. Polały się łzy. Zacząłeś mnie przepraszać, powiedziałeś jak bardzo Ci na mnie zależy, ale i tak na koniec stwierdziłeś, że jesteś idiotą i lepiej będzie jak się ode mnie odpierdolisz. Ja powiedziałam Ci, że wcale nie jesteś głupi i pokazałam ile dla mnie znaczysz, jak bardzo Cię potrzebuję. Tak bardzo chciałam żebyś został. Zostałeś. Ale każdą rozmowę zaczynałeś "Cześć koleżanko" albo "Co słychać koleżanko". I cholernie bolało mnie te twoje "koleżanko" zamiast siostro. Dopiero po dłuższym czasie odważyłam się i zapytałam czy znowu możemy być rodzeństwem - "możemy" niby tylko jedno słowo a tyle dla mnie znaczy. Dziękuję.

             Po drugie ta pustka w sercu została zapełniona. Tak, mam chłopaka. Wiem, że to niewiarygodne, sama czasem w to nie dowierzam, ale to prawda. I jestem z tego powodu cholernie szczęśliwa. To wspaniałe uczucie kochać i być przez kogoś kochaną. Uczucie, którego tak długo mi brakowało, aż zwątpiłam w to, że potrafię kochać. Ale Ty mi udowodniłeś, że potrafię i to nawet bardzo mocno. Nie powiem, że jest idealnie, bo zdarzają się małe "kryzysy", ale mimo to radzimy sobie. Kochamy się, potrzebujemy się nawzajem i cholernie nam na sobie zależy. Ale jeszcze wszystko przed nami. Przecież przyszłość stoi otworem, wystarczy mieć odwagę skorzystać :)
W środę zrobiliśmy trochę poważniejszy krok i byłam u Skarba w domu. Z nerwów aż mnie brzuch rozbolał ale potem było ok, nawet lepiej niż ok :)

         Po trzecie były święta i sylwester. Po raz pierwszy od kilku lat poczułam magię tych świąt, były naprawdę udane, takie rodzinne. Byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, nawet mimo to że pod choinką nie było wiele. W sylwka byłam na sali, roznosiłam gorące napoje. I wiadomo ja, jak to ja, oczywiście musiałam się oblać wrzątkiem. Na początku nie bolało tak bardzo, wzięłam to pod zimną wodę i było ok. Ale jak wróciłam do domu (w którym było gorąco) to dopiero zaczęło mnie boleć, ledwo dobiegłam od drzwi do kranu. Od 4 do 7:30 to schładzałam, potem zmęczenie, ból i frustracja mnie pokonały i zaczęłam płakać. Mama się obudziła, zrobiła mi okłady. Pomogły ale nie na długo. O 13:30 mimo bólu padłam z wycieńczenia.  O 17:30 obudziła mnie Paulina ;/   Zarobiłam 150 zł, z czego od razu 30 wydałam na maść. Pół łapy oparzone, boli, goi się jako tako, możliwe że zostanie blizna.

          Po czwarte Filip przepisał się do starego. Dziwny widok :D Idę sobie korytarzem, gdzieś go zobaczę i myślę sobie "o lol Filip". Ale tak właściwie to fajnie, będziemy mogli czasami porozmawiać, pocieszający jest sam fakt, że się widzimy. Bo mieć jedyny kontakt przez gg czy facebooka to trochę przykre. A teraz możemy porozmawiać twarzą w twarz :) No niestety będziesz miał trochę do nadrobienia materiału i nie oszukujmy się - niezły zapierdol w przyszłości, ale taki jest stary. Ludzie też są "dziwni". Przyzwyczaisz się.

        Po piąte mam średnią 4,28. Z jednej strony to szokujące bo to moja najniższa średnia w życiu, zaś z drugiej strony mam najlepszą średnią w klasie. Ale wiem, że w tym semestrze trochę sobie to wszystko olewałam, nie starałam się. Teraz muszę wyciągnąć na pasek. Absolutnie muszę. I się o to postaram.

Postaram się jakoś to całe moje pogmatwane życie tak poukładać, żeby było jak najlepiej. I wiem, że mogę to zrobić.

czwartek, 27 października 2011

Brak weny...

            Ostatnio brak mi weny do pisania, do życia, do czegokolwiek...      Mam jedynie ochotę, zawinąć się w  kocyk, zwinąć w kłębek na jakimś cichym strychu daleko od świata i ludzi, zostać tam wśród gratów, aż kurz przykryje mnie grubą warstwą.
Rano wstanę zmaltretowana, pójdę do szkoły i będę szczęśliwa, jak gdyby nigdy nic... Bo to wy dajecie mi szczęście. A potem wrócę do domu i wszystko znowu straci sens.
Wstać
Przeżyć
Zasnąć


I kolejny szary dzień

Zgorzkniałam. Nie wiem czy Cię znienawidzić i po prostu powiedzieć ci żebyś spierdalał, bo nie chcę więcej cię widzieć, czy spróbować to naprawić. Ale ostatnio chcę tylko robić Ci na złość. Mówisz, że się zmieniłam - nie jestem ptaszkiem w klatce, chcę żyć po swojemu. Nie ufasz mi, nie wierzysz we mnie, choć kiedyś tak mi na tym zależało - teraz mówię trudno. Nie mam ochoty dawać Ci kolejnej szansy. Czas to skończyć. Nie będzie więcej bólu, łez, zmartwień i dołka z Twojego powodu. Koniec. Koniec tego toksycznego związku. Gdy czasem o Tobie komuś wspominam, nie wiem czy mam mówić przyjaciel, były przyjaciel, kolega... Mówię więc "znajomy". Teraz mam nowych przyjaciół, którzy akceptują mnie taką jaką jestem, nie próbują mnie zmieniać, nie pytają o przeszłość. Właściwie ty też nie pytałeś, ale tkwiłeś ślepy i głuchy na to co było dla mnie ważne, co chciałam ci powiedzieć, pokazać. I tak utkwiłeś w tej przeszłości, jesteś już historią. Teraz rozpoczynam nowy rozdział w życiu, ważny rozdział -bez Ciebie.

Muszę kiedyś opowiedzieć Komuś o tym,
jak straszna bywa tęsknota,
czarna pustka
i głuchy żal
-
i może o tym,
że to kiedyś przemija
Przeminęło



                 Coraz częściej zastanawiam się nad wyjazdem do Australii. Na stałe. W Polsce nie widzę przyszłości dla siebie. Żal mi będzie opuszczać kraj, te wszystkie miejsca, które tyle znaczą. Przecież gdzie się nie ruszę, tam są setki wspomnień. Ale cóż... Nie wspomnieniami się żyje. Jestem już prawie dorosła. Czas zacząć podejmować dorosłe decyzje.
Teraz muszę tylko wykuć angielski. Potem chyba Norwegia, żeby zarobić na lot, urządzenie się i pierwsze miesiące życia w Krainie kangurów, dopóki nie znajdę pracy. A potem jakoś to będzie.



niedziela, 18 września 2011

I'm comeback! - po wakacjach ;P

            Zainspirowana Nirvaną - Smells Like Teen Spirit stwierdziłam, że czas najwyższy opisać co robiłam przez ten cały czas.
Więc...

           Najpierw było zakończenie roku szkolnego. Średnia 5,13, polonez, zorganizowanie apelu... I ten niezapomniany tekst mojego taty - "Ola zawsze jak była mała, to siedziała przed telewizorem i oglądała, bajki tego Dextera. Mówiłem na nią supermózg..." Ze śmiechu się popłakałam xD
A potem trzeba było się pożegnać z najwspanialszą 3c ;(
Następnie przejażdżka stary-nowy ze świadectwami i  do domciu.
         
Zaczęły się wakacje - dość deszczowe i nieciekawe. Byłam kilka razy na Miedwiu, kilka misji w Strumianach (zaginiona Dżuma), leniuchowałam. Dopiero końcówka lata okazała się pełna wrażeń ^^
            23.08 - robię wjazd z Martyną na Kluki. Uprzedzono mnie że to wiocha z prawdziwego zdarzenia - krowy, świnie itd. ale jednak jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Przez pierwsze godziny byłam nieco przerażona, potem się zaaklimatyzowałam. Pierwszą rzeczą po przyjeździe było wysprzątanie pokoju (zostałyśmy też nastraszone szczurami). A potem pojechałam przyczepą na pole i rwałam buraki dla krów, które mieszkają w oborze. Potem z Martyną byłam sprawdzić czy żadna krowa nie uciekła z pastwiska. Jakoś w międzyczasie spotkałyśmy Emilę i Julkę. A wieczorem... było mega. Zapoznałyśmy się z chłopakami, woziłyśmy się wypasionymi "brykami", %. Powrót ok. 3 i zjebka. Więcej Julki nie widziałam.
Nazajutrz obudzono nas o 8 rano za karę i miałyśmy czas do 22. Ale dałyśmy radę! Przespacerowałyśmy się nad jezioro. Poznałyśmy Bogdana, jednak nie zaprzyjaźnialiśmy się za bardzo, bo warunki nie sprzyjały. ;)
Czwartek. Oczywiście trzeba było zrobić pamiątkowe foty, ale gdzieś zapodział się kabel od aparatu i do tej pory ich nie mamy. A wieczorem szalałyśmy Patrolem po polach. I oknem się uciekało ;)
Piątek był w miarę spokojny, jednak na odchodne usłyszałyśmy że mamy więcej tam nie wracać. W sobotę rano już nas nie było.



 
         30.08 też nie był grzecznym dniem. Zdjęcia mówią same za siebie. Poznałyśmy też nową koleżankę Paulinę.


          Wakacje się skończyły. Czas się uspokoić, szaleństw już mam dość. 1g wita! Okazało się że mam w klasie pozytywnie zakręconych ludzi.
Na lekcji religii daliśmy popis śpiewu i każdy dostał 5 ;D
Na PO mieliśmy lekcje wykonywania opatrunków i bandażowaliśmy się z Karolem.
Planujemy też wycieczkę integracyjną.

          I rzecz dzięki której jestem szalenie szczęśliwa - nie idę do szpitala!


wtorek, 31 maja 2011

Koniec rehabilitacji

Ostatnio nie miałam czasu pisać, gdyż bardzo efektywnie nadrabiałam czas stracony w szpitalu :P Jaśniej mówiąc imprezowałam.

Kiedy jeszcze byłam w szpitalu, a Aga już wyszła mi i Karoli strasznie się nudziło. Efekty są takie:

Warkoczyki mi się znudziły i na drugi dzień je zdjęłam. Potem ogromną frajdę zapewniły nam odwiedziny Dzióbka i Oliego bo przynieśli słodycze, żebyśmy nie pomarły z głodu ;) Mniam :P
Była jeszcze czekolada ale...
A potem wyszłam na przepustkę. Oj działo się, działo...
Obowiązkowo zaliczyłam imprezę nad Iną. Na dodatek Bancio stawiał. Wróciłam o 5 ^^ W zasadzie jak szłam na i jak wracałam było prawie tak samo jasno :D

I znowu wróciłam do szpitala na kilka dni. Ale w czwartek już wyszłam. Dzięki Bogu!

W piątek pojawiłam się w szkole. Kiedy wchodziłam powitało mnie chóralne "ooooooooooooooo" w wykonaniu większości chłopaków z mojej klasy. :D Stęskniłam się strasznie za wami :***
Wszyscy cieszyli się z mojego powrotu, usłyszałam masę miłych słów.

Zaczął się weekend. Trzy wieczory spędziłam w Strumnianach z Martyną. Piątek zupełnie przypadkowo, bo Nyksiu, Duni i Bodzio nas wzięli. Tam umówiłyśmy się na sobotę. Soboty w połowie nie pamiętam ^^ Ale mam zdjęcia sprzed impry (ta bluzka nie jest już tak biała ;/ )



A w niedzielę opowiadaliśmy to co się działo. Każdy tyle ile pamiętał.

I znowu szkoła. Nic ciekawego się nie działo. Odmówiłam tylko pisania sprawdzianu z gegry. Piszę jutro. Większość czasu spędzam z tym wariatem Olim. Na wychowawczej nudy się skończyły. Miałam dzisiaj rajstopy. Miałam. Zaciągnęły się o krzesełko i poszło mi oczko. Rymarz uznał więc, że zostanie projektantem mody i zrobi mi emorajstopy. Zaraz rzucili się jeszcze Hubert, Szulcik, Leon i Pietras. Po tych nieszczęsnych rajstopach zostały tylko strzępy. Ale zapobiegawczo wzięłam drugie... w których też poszło oczko. Resztę dnia spędziłam "goła" a chłopacy się nabijali, że "Teraz sama natura". Czuby :P
I reszta fot.

sobota, 14 maja 2011

Jak mija mi czas w szpitalu


     W szpitalu wcale nie jest tak źle. Mam fajne koleżanki, odwiedzają mnie znajomi, mamy miłego rehabilitanta pana Grzegorza (który twierdzi, że to my mamy dziwne skojarzenia a to on je ma ;p ), 3 proste lekcje dziennie. Zawsze robimy jakąś zwałę, śpiewamy piosenki o Joli (To Jola, bogini seksu, jest napalona...) i te nasze wieczorne rozmowy. Po zajęciach mam masę czasu na nudy. Od 14:15 nic nie robię. Najbardziej czekam na odwiedziny. To główny punkt dnia, bo to one wypełniają tę pustkę.



Dziękuję mojemu kochanemu wariatowi za to, że mnie odwiedza i dzwoni po nocy. ;* Bez Ciebie byłoby mi dużo smutniej.



Chociaż czasami mam ochotę uciec stamtąd i skryć się bezpiecznie w czyichś ramionach, które ochronią mnie przed całym światem. Bo czasem w szpitalu łapię mega doła. Bo mam aż nadto czasu na przemyślenia. Kiedy tak myślę to zdaję sobie sprawę jaka jest prawda. A prawda jest gorzka i boli ;(

Foty też są.


Z Agatą
Aga i Karola
Ściany przy moim łóżku
Widok za oknem
Ambitne riposty nad zlewem
Gwiazdy w wykonaniu Filipa xd

Atak na Kliniska

       Tak właściwie zapomniałam wspomnieć że w minioną sobotę wybrałam się z Paulą i Martyną do Klinisk, bo moje kochane wariatki stwierdziły, że skoro w szpitalu mnie nie karmią to one to zrobią.  Wiec pojechałyśmy na hamburgery ;D I tak jechałyśmy, jechałyśmy, jechałyśmy..... Nie przejechałyśmy jeszcze połowy trasy a Martyna już chciała zostać w lesie i poczekać aż my tam pojedziemy same i przywieziemy jej żarcie. Ale nie ma tak łatwo. Kilka kilometrów dalej zatrzymała się na poboczu wcisnęła mi rower i pobiegła w las. Do tej pory nie wiem co ona tam robiła, bo na pewno nie sikała xD
Jakoś w końcu dojechałyśmy. Wbijamy się do baru "Pod Borem", spoglądamy na menu i ceny nas załamały. Jedyne co się opłacało kupić to chyba kaszankę z cebulką za 6 zł hahaha. No ale w końcu zdecydowałyśmy się na cheeseburgery i pepsi. Wyszłyśmy na zewnątrz. Pierwsze co zauważyła Paulina to miseczkę z cukrem, który chciała schować do torebki. Potem "doprawiłyśmy" Martynie hamburgera. Jak już wracałyśmy to z nudów porobiłyśmy foty przy znaku. Okazało się, że było tam ogromne mrowisko i było słychać jak mrówki chodzą. A potem na cały głos śpiewałyśmy "Stokrotkę" i różne inne, dziwne piosenki.
Obowiązkowo zrobiłam foty.






sobota, 7 maja 2011

Przepustka :D

    Boże jak ja się cieszę, że jestem w domu!!!!
Zacznę od początku. W czwartek pojechałam do szpitala. Godzinę i pięć minut czekałam na przyjęcie, potem zakładali mi kartę, więc trochę to trwało. W końcu zaprowadzono mnie na oddział i do mojej sali. Wyobrażałam to sobie trochę inaczej. Cztery łóżka, cztery szafki, cztery całe popisane ściany, kosz i zlew. Na sali mam Jolę, Agatę i Karolinę. Jedzenie wiadomo - bleeeee. Byłyśmy głodne to poszłyśmy do Magnuma na frytki ^^. Nie było nas raptem 20 minut a taki opieprz dostałyśmy od pielęgniarek... Ordynator za to się z tego śmiał :P Cztery razy dziennie chodzę na ćwiczenia, mam 3 lekcje (geografię z panem Zalicińskim ^^), bicze wodne i gorące okłady na prawą nogę, bo jest krótsza. Gdzieś tak od 15-16 już się nudzimy.
Ogólnie jest w porządku tylko przymieramy głodem i z nudów. Więc niech wszyscy wbijają
Staszica 16
piętro 3
sala 4
łóżko po lewej pod oknem ^^
godz. 15-20
Jako łapówki przyjmuję prowiant, płyty z muzyką i ewentualnie jakiegoś kwiatka czy inne badziewie :P
Czekam na was!!

Za tydzień wrzucę jakieś foty z pobytu, bo muszę jeszcze znaleźć ładowarkę do fona ;**

środa, 4 maja 2011

Szpital

        Jutro idę do szpitala. Tak się cieszę, że tylko sz.... ehh, lepiej nie kończę. Bo to nie miało być tak! Miałam się z całą klasą pożegnać, a tu prawie nikt nie wie. Masakra. Nie chcę i już ;(  Tam na kompy są kolejki! Nie będę miała kontaktu ze światem, bo wiem, że nikt mnie nie odwiedzi. Mama mi powiedziała, że do mnie nie przyjedzie bo i tak w weekendy będę w domu, a jak zatęskni to zadzwoni. Poza tym nie mam stroju kąpielowego, bo tam są zajęcia na basenie. Chociaż z drugiej strony jest basen, masaże, odpocznę od szkoły, rodziców... Tak, pobyt w szpitalu ma też plusy. Mam jednak nadzieję, że ktoś mnie odwiedzi :*

wtorek, 3 maja 2011

Leśna piaskownica

     Korzystając z ładnej pogody razem z moją siostrą i jej córeczką poszłyśmy na spacer do lasu. Mam jedno swoje ulubione miejsce, gdzie jest świetna polana i dół z piaskiem, takim jak na plaży. Wzięłyśmy więc zabawki i poszłyśmy. Po długiej drodze (jakieś 2 km w las) zza zakrętu ukazała się polana. Wyjęłyśmy małą z wózka, wzięłyśmy zabawki  i poszłyśmy do "piaskownicy". Ale że z Weroniki jest taki mały "Jasio Wędrowniczek", to zaraz zaczęła zwiedzać teren, a w tej piaskownicy nawet się nie pobawiła. Ganiała trochę z psem, przewracała się, właziła na różne górki. W pewnym momencie usłyszała lecący samolot i bidulka się przestraszyła. W końcu słońce zaszło za chmury, zrobiło się zimno i wróciłyśmy do domu.
Fotorelacja ze spaceru:













Dzisiejsze perypetie

       Dziś pogoda była nie najlepsza. Na szczęście po południu wypogodziło się, więc wzięłam psa i wspólnie wyruszyłyśmy na spacer. Poszłyśmy do lasu niedaleko Iny. Funia wyszalała się, przepłoszyła żurawia, goniła sarnę. Ja rzucałam jej patyki i szyszki, ale szybko się tym znudziła. Więc korzystając z okazji, że okolica jest przecudna, porobiłam zdjęcia, nazrywałam sobie kwiatów. Miałam jeszcze kilka świetnych ujęć, chciałam pstryknąć fotkę sarnie, no ale oczywiście musiała zadzwonić Martyna. Bo miała mi tyyyyyyle do opowiedzenia o tym jak nawaliła się na dwóch imprezach i kogo na nich przelizała. Na imprezach, na które nie raczyły mnie wziąć, nawet nie powiedziały że jadą, mendy :( No i oczywiście poszły na jeszcze jedną imprezę. Nie chciałam iść, mnie nikt nie zapraszał, poza tym, mimo wszystko jest zimno i nie czuję się najlepiej. Kiedy wróciłam, mama kazała mi iść przykryć magnolię, żeby nie zmarzła, no i oczywiście zaatakowała mnie furtka. Kiedy ją otwierałam to odskoczyła i cały impet został skierowany na mój kciuk. Ała! Potem pomagałam mamie piec ciasto którego nie lubię. Kiedy skończyłyśmy to oglądałam TV, leżałam na kanapie i się trzęsłam, bo nie chciałam się przykryć kocykiem, bo od razu bym zasnęła. Pomimo tych wszystkich perypetii dzień był na +
I kilka pstyków: